szczególnie w dobie jej kryzysu, odbywa się w symbiozie klasycznie rozumianej nauki i przestrzeni, w której każdy z uczniów i uczennic może czuć się dobrze, wyrazić siebie i rozwinąć skrzydła w zgodzie z tym, jakim młodym człowiekiem się czuje. Dzięki kadrze nauczycielskiej ma ponadto szansę zdobyć narzędzia do kluczenia w meandrach życia, w którym za chwilę przyjdzie mu/ jej się znaleźć. W tym miejscu nauczyciele świetnie wiedzą, że o ile ważne jest to, by nauczyć dzieci liczyć, dużo ważniejsze jest zaszczepić w uczniach to, co w życiu liczy się najbardziej. Tym miejscem jest LO im. Wł. Bartoszewskiego na warszawskiej Woli.
Nim zacznie się umówione wcześniej spotkanie z członkami grupy „Równi(k)”, przy kawie prowadzimy luźne rozmowy z Dyrektor Beatą Aranowską i innymi zaproszonymi przez nią na uroczystość podsumowania kolejnego roku działalności Grupy gośćmi. Wśród nich między innymi Krzysztof Bucholski, członek Rady Fundacji „Dzieci Afryki”, który z pasją opowiada o swoich doświadczeniach eksploracji Czarnego Lądu, nawiązywaniu współpracy z ludźmi w Polsce i na miejscu, którzy są gotowi, jak on, wykorzystać pewne zasoby swojej osobowości i poświęcić część swojego życia, by dać siebie innym. Poza nim partner i wolontariusz z Etiopii, Tsehai Bogale, który, mieszkając na stałe w swojej ojczyźnie, wie więcej niż my, jakie są potrzeby jego rodaków, Marek Ślusarz – prezes Fundacji „Jeden Muranów”, Joanna Pietrucha z OSP Wola, Iwona Frelikowska – przewodnicząca RR SP oraz jej przyjaciel Ricky Lion, artysta-muzyk, utalentowany bębniarz pochodzący z Republiki Kongo, koncertujący i prowadzący warsztaty z dziećmi i młodzieżą w całej Europie, a od ponad dwudziestu lat zapuszczający korzenie w Polsce, wulkan pozytywnej energii, bez udziału którego część artystyczna eventu nie byłaby tak z trzewi z afrykańskim akcentem. Każde z nich przeszło w swoim życiu inną drogę tak prywatną jak i zawodową. Domy, w których wzrastali, wykształcenie, które zdobyli, pasja, której się poświęcili to zasoby, dzięki którym mogą pokazać dzieciom i młodzieży, co w życiu jest ważne; wziąć ich za rękę, otwierając drzwi do świata, w którym przyjdzie im żyć - kompletnie innym niż ten, który znają z Instagrama czy TikToka. Bo grupa „Równi(k)” powstała z potrzeby.
- Nie znoszę narzekania… - słowa Pani Beaty Aranowskiej, Dyrektor LO im. Wł. Bartoszewskiego, brzmią zaskakująco jak na preludium do naszej rozmowy o początkach i działalności grupy „Równi(k)”. Dla mnie po ludzku szczerze. Po prostu. – Szczególnie po moich pobytach w Afryce, jeśli słyszę, jak ktoś narzeka, że ma źle, że pada śnieg, że jest brzydka pogoda, wzbudza to we mnie ogrom emocji. Bo jak można tak żyć, ciągle narzekając…
- Nie lubię przychodzić z konkretnymi pytaniami na spotkanie. To nie jest mój styl pracy. Zobaczymy, co się urodzi ze spotkania, z naszej rozmowy – luźno, pół żartem pół serio wrzucam przerywnik, uważnie wsłuchując się jednak w to, co mówi moja rozmówczyni. Czekamy na pozostałych członków grupy „Równi(k)”.
Uczestniczyłam dopiero co, w obecności całej społeczności szkolnej, w uroczystości podsumowania działalności Grupy, której inicjatorką była przed kilkoma laty Dyrektor Aranowska. Poza każdym ważnym jej a także zaproszonych gości słowem o wadze różnych podejmowanych ramię w ramię przez nauczycieli i uczniów działań i lokalnie, i globalnie, mam z tego eventu kilka tylko pozornie nieistotnych flashbacków: niedające się zdefiniować napięcie wyjątkowości czegoś, w czym będę uczestniczyć, rozstawione z różnych materiałów bębny, które finalnie przemówią pod dłońmi Ricky’ego dźwiękami będącymi niczym echo tego, w czym zakochałam się, kiedy po raz pierwszy odwiedziłam Masajów, blask, który można było dostrzec w oczach uczniów, którzy z Ricky’im weszli na out of mind poziom bębniarskiej komunikacji, zapadające w pamięć słowa jego matki – Kongijki, która mimo biedy, wyprzedawszy uprzednio swoją biżuterię i w zasadzie wszystko, co miała, dała mu podstawy i szansę na to, by zaznał lepszego życia…
- Skąd Afryka? Skąd wziął się pomysł? - pytam, kiedy zjawia się Damian (Damian Błaszczak, nauczyciel biologii i chemii, jedno z ogniw Grupy – przyp. red.). Zanim zaczniemy, podkreśla ideę kooperacji między LO im. Bartoszewskiego i szkoły, w której od września 2023 r. mam przyjemność pracować, tj. SP w Zamieniu. Dochód ze sprzedaży bombek, które powstaną w trakcie warsztatów chemicznych, które Damian poprowadzi w Zamieniu, przeznaczony będzie na wsparcie inicjatyw Fundacji „Dzieci Afryki”, w której oboje udzielamy się jako wolontariusze.
- Afryka była we mnie od dziecka. Zawsze chciałam tam pojechać, tylko nie miałam z kim. Każdemu egzotyka Afryki wydawała się zbyt… no właśnie… egzotyczna, no i niebezpieczna. Nikt nie przejawiał inicjatywy, w każdym było dużo strachu. Bo Afryka to niebezpieczeństwo, że cię okradną, zabiją, że nie wiadomo co… Ale to pragnienie we mnie rosło i rosło. Damian dołączył do Bartoszewskiego chyba osiem lat temu jako nauczyciel biologii, ja pełniłam wtedy funkcję wicedyrektora. Między służbowymi rozmowami pojawiał się co i rusz wątek pasji podróżowania, eksploracji, żeby być gdzieś dalej, zobaczyć więcej, zanurzyć się w innych kulturach. Damian chciał jechać do Dubaju, ja - do Afryki. Któregoś dnia powiedział: „Jak pojedziesz ze mną do Dubaju, to ja pojadę z tobą do Afryki.” I w sumie tak to się zaczęło. Wcześniej zahaczyłam tylko o północ, klasycznie rozumianą, turystyczną część kontynentu: Egipt, Tunezja, Maroko… - obie rozumiemy, wymownie na siebie spojrzawszy, że kraje północnego wybrzeża to jednak nie jest ta sama Afryka, o której rozmawiamy. - Ale pierwszą naszą destynacją była Kenia na początku 2020 roku, a potem Senegal, Gambia, Ghana.
Oboje przyznają, że potrzeba ekstremalnych doznań wielokulturowości, eksploracji jest w nich tak mocno zakorzeniona, że za każdym razem, kiedy wracają z kolejnej wyprawy, czują niedosyt, że chcą więcej i więcej, że, wracając do Polski, czują się trochę tak, jakby wracali nie do domu, żeby rozpakować walizki i zasiąść w końcu wygodnie w starym fotelu z książką i kubkiem herbaty albo lampką wina, ale tak, jakby wyjechali z domu na jakiś czas, ze łzami w oczach marząc o powrocie.
- Czy wspólny wyjazd do Kenii uruchomił ciąg zdarzeń i wtedy pojawiła się koncepcja grupy „Równi(k)”?
- Nie, Grupa zaczęła działać trochę wcześniej. Zaczęliśmy od różnych działań o charakterze pomocowym. Nasz wspólny znajomy z Gambii, Paul, który w Polsce mieszkał szesnaście lat, wrócił do ojczyzny. Dzięki tej znajomości nawiązaliśmy współpracę z różnymi organizacjami. On wiedział, kto i czego potrzebuje na miejscu, bo przecież nikt inny jak on nie zna lepiej swojej społeczności i jej potrzeb. Organizował transport, kontenery, wiedział, co i jak ma załatwić. Jest mega pracowity i, co najważniejsze, wyczulony na roszczeniową postawę niektórych ze środowisk afrykańskich. Niektórzy bowiem zwyczajnie proszą o wsparcie, nic nie dając w zamian. Prośba o pomoc jest niejako wdrukowana w ich DNA i trzeba być bardzo ostrożnym, bo mamy naturalną potrzebę pomagania. Paul jednak wie, kogo i w jakim zakresie trzeba wesprzeć – ponieważ osobiście zetknęłam się z postawą oczekiwania o wsparcie w kontekście materialnym, czego nie udało się przez lata przepracować, bardzo dobrze rozumiem, o czym rozmawiamy. Choć stereotypowe myślenie co do zasady pozwala nam porządkować w jakiś sposób świat i relacje, nie jest też tak, że każdy mieszkaniec Czarnego Lądu tak ma, czego żywym przykładem jest Paul.
Kiedy pytam, kto był głową operacji? Kto w ogóle położył temat „Równi(k)a” na stół? mam podejrzenia, że była to moja rozmówczyni. Zdajemy sobie sprawę, że pewne myśli rodzą się między wierszami albo, jak kto woli, między symultanicznie wykonywanymi domowymi bądź zawodowymi obowiązkami. Któregoś dnia ta nazwa po prostu do niej (Dyrektor Aranowskiej – przyp. red.) przyszła. Uznała, że jest trafna. Trudno się z nią nie zgodzić, biorąc pod uwagę idee, jakie przyświecają pracy członkom Grupy.
- Zrodziła się we mnie potrzeba zgromadzenia wokół siebie ludzi z Bartoszewskiego, nauczycieli, o których wiedziałam, że mają podobne do moich potrzeby i zaproponować im zaangażowanie w coś, co każdemu z nas da poczucie satysfakcji.
- To nie do końca tak! – oponuje Damian. – Pani Dyrektor ma po prostu taką osobowość, że ludzie do niej lgną. Emanuje na co dzień energią, dzięki której gromadzi wokół siebie ludzi dobrej woli, którzy chcą robić coś więcej niż to wynika z ich zawodowych obowiązków, szczególnie biorąc pod uwagę znaczenie poodejmowanych działań. Wiele rzeczy warto robić, choć nie opłaca się w klasycznym rozumieniu tego słowa.
- Ile osób zaangażowanych jest w pracę Grupy?
- Teraz około dziesięciu, tak na stałe, ale jest wielu innych nauczycieli, którzy przychodzą i przedkładają fajne pomysły, doraźnie włączając się w działania. Marzena (Marzanna Wesołowska, kierownik świetlicy – przyp. red.) sprawnie zarządza tym wszystkim, rozdziela zadania, koordynuje – mówi Pani Dyrektor.
- Pod względem wizualnym obserwowałam dosyć dokładnie, jak wyglądało tegoroczne podsumowanie pracy Grupy. W tym roku to była Afryka i stąd też performance Ricky’ego. Rozumiem, że w ubiegłym było to coś innego – nieśmiało zakładam.
- Tak, niezależnie od stałych form wsparcia, zaangażowania w działalność różnych fundacji, organizacji, w zeszłym roku była to Ameryka, ale idea przejścia przez kontynenty w ramach równości nas wszystkich jako ludzi funkcjonuje drugi rok. Wcześniej skupialiśmy się głównie na obszarach niepełnosprawności i innych podobnych, które potencjalnie mogą powodować społeczne wykluczenie. W naszym środowisku mamy też wielu uczniów transpłciowych, więc ten wątek też był obszarem, w który mocno zaangażowaliśmy się w naszych działaniach. Ponadto oddajemy się pracy na rzecz uciekinierów z obszarów zagrożonych albo takich, na których prowadzone są działania wojenne, wspieramy domy pomocy seniorom.
Moi rozmówcy: Pani Dyrektor, Damian, Marzena, opowiadają mi o wielu działaniach, jakie podejmuje wielu nauczycieli LO im. Bartoszewskiego. Wachlarz ich aktywności społecznej, pro bono albo, jak nasi uczniowie by powiedzieli just like that, cause we all are human beings jest nie do przecenienia.
- Tak, ale nie chodzi o to, żeby się chwalić, ale przede wszystkim, by działać – Marzena jasno zaznacza, że wszyscy z zaangażowanych nauczycieli robią świetną robotę, która może nie jest medialnie nośna, ale oddolnie przynosi korzyści.
Damian przywołuje postać jednego z wolontariuszy Fundacji „Dzieci Afryki”, osiemnastoletniego Adama, zaangażowanego od lat w pomoc różnym organizacjom. Zaproszony do Bartoszewskiego na spotkanie z uczniami opowiada im bez ściemy o tym, jak jest, młodzieżowym slangiem, ich kodem, który jest nie do podrobienia przez nas - nauczycieli, nawet jeśli mamy świetny z nimi kontakt, o wszystkim, co ich ciekawi, bez koloryzowania. Przede wszystkim mówi jednak, po co pewne rzeczy robić, choć się nie opłaca, co to daje człowiekowi, któremu się pomaga oraz człowiekowi, który pomaga. Zwykliśmy myśleć, że młodość to bujanie w obłokach, ale tacy ludzie jak Adam, a jest ich wielu, są dowodem na to, że można mówić dokładnie o tych samych wartościach, które nam przyświecają, tyle że innym językiem. To kwestia kodu generacji, której nie przeskoczymy, choć generalnie rozumiemy, że wiek to tylko liczba.
Zapytani o dane, plan działań na konkretny rok podkreślają, że jest, oczywiście, jakiś szkielet, ale wiele rzeczy wychodzi w tak zwanym praniu. A wychodzi im, jak widzę, świetnie. Konkluduję tylko, że nie jest ważne jak, ważne że. Ważne, że się komuś coś chce. Ważne, że więcej niż trzeba. Ważne, że to robi dobro. I nieważne, co ludzie mówią.
- Specyfika programu nie pozwala nam utrzymywać sztywnej formy działań. Dostosowujemy je na bieżąco według potrzeb – zaznacza Damian.
- Kiedy pojawił się temat pomocy na granicy polsko-białoruskiej, działaliśmy od razu. Spakowaliśmy do własnych samochodów wszystko, co było potrzebne i pojechaliśmy do Michałowa (miasto w woj. podlaskim, pow. białostoski, 30 km od granicy z Białorusią – przyp. red.). Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie, skupiliśmy swoje działania w tamtym kierunku. – kontynuuje Pani Dyrektor. - Czasami jest więc tak, że nasze pierwotne ustalenia, które zapadają na początku roku szkolnego, odchodzą na drugi plan, bo pojawia się bieżąca potrzeba a my na nią odpowiadamy najlepiej, jak możemy. Cudowne jest też to, że jest coraz liczniejsza grupa rodziców, która włącza się w nasze działania z podobnych do naszych głębokich potrzeb – tak rodzi się prawdziwa wspólnota, dodaję chyba już w myślach.
- Dziś też Ricky cudownie pokazał, jak „Równi(k)” wpływa na innych odbiorców. Chłopak przyleciał do Polski nad ranem prosto z Rzymu, gdzie koncertował. Był mega zmęczony. Generalnie udziela się komercyjnie, ale zaznaczył, że chciał przyjechać do nas, bo czuł, że warto. Wiedział już wcześniej od swojej przyjaciółki (Iwona Frelikowska – przewodnicząca RR – przyp. red.), że „Równi(k)” to sensowny program a Bartoszewski to niby jedna z wielu szkół publicznych w Warszawie, a jednak ludzie zauważają ją na mapie stolicy z jakiegoś powodu i dlatego chciał być częścią tego wydarzenia – relacjonuje Damian. Proste słowa Ricky’ego są dowodem na to, jak oddolnymi, sensownymi i sukcesywnymi działaniami można sprawić, żeby publiczna placówka stała się niezwykła przez prostotę swoich działań.
- Mamy tendencję do tego, żeby słowo „szacunek” odmieniać przez wszystkie przypadki… Co by było, gdybyśmy tylko mówili: tak, szanujmy się, bo każdemu należy się szacunek etc., ale w ślad za tym nie szły żadne gesty, działania? – Marzena mówi niby tak oczywistą rzecz, wręcz trywialną, a jednak nie sposób się z nią nie zgodzić.
- Chciałbym podkreślić, że nie zawsze wszystko idzie gładko… - spontaniczna, gwałtowana acz pełna zrozumienia reakcja nas wszystkich zebranych na słowa Damiana jest dowodem na to, że każdy, kto całym sobą poświęca się czemuś całkowicie, bo czuje to w trzewiach, wie, o czym Damian mówi. – Ku mojemu zaskoczeniu nie wszystkie szkoły chcą się włączać w akcje, inicjatywy „Równi(k)a”, do których ich zapraszamy. Czasami odbijamy się od ściany. Ktoś mówi: „Nie”, bo nie, bez żadnych argumentów. Mamy jednak wewnętrzy motor napędowy, żeby mimo przeciwności działać, robić to, w co wierzymy. Są jednak nauczyciele, dyrektorzy, jak Michał Doliński (Dyrektor SP w Zamieniu – przyp. red.), którym się chce. Szkoda, że tak niewielu i to jest ta bolączka.
Pozwalam sobie na podsumowanie tego wątku pewną zawodową refleksją na forum. Sama bowiem, pozostając od prawie dwudziestu lat czynnym zawodowo nauczycielem, angażuję się i staram się włączać w różne inicjatywy, które czuję i w których sensowność wierzę, zarówno swoich uczniów, ich rodziców jak i innych nauczycieli, ale, tak jak powiedział Damian, czasami doświadczamy reakcji, która jest chyba jedną z trudniejszych do przyjęcia – to reakcja obojętności. Puszczamy lekką ręką w odmęty internetu e-maile a szczególnie już wiadomości na librusie/vulcanie. Wiemy, każdy ma swoje: problemy, obowiązki, granice. Każdy z nas ma doświadczenie spotkania z ludźmi, którzy mają uprzedzenia w stosunku do Afryki. Są gotowi pomagać np. lokalnie, ale Afryka jest dla nich mentalną granicą, której nie są w stanie przeskoczyć. Dlaczego? Powodów jest wiele, każdy ma swoje.
- Dlatego, żeby pomagać, trzeba też poznać – Marzena podsumowuje kolejny wątek naszej rozmowy oczywistą myślą. Bo chyba jest też tak, że my - ludzie bardziej skłonni jesteśmy pomagać tym, z którymi mamy jakieś łącze emocjonalne. – Dlatego też pracujemy z naszymi uczniami w nurcie poznania kultur, tradycji, historii oraz problemów innych nacji.
- Nie wiem, czy to wyszło ode mnie, czy nie, w sumie to mało istotne, że w tym roku podsumowanie działalności grupy „Równi(k)” odbywa się w afrykańskiej scenerii. Naturalnie poniekąd nacisk na Czarny Ląd był ze względu na naszą (Damiana i moją – przyp. red.) współpracę z Fundacją „Dzieci Afryki”. Rokroczne jednak podsumowanie działalności Grupy odbywa się w Międzynarodowym Dniu Praw Człowieka, który przypada na 10 grudnia. W 2023 roku w tygodniu poprzedzającym ten dzień wszyscy uczniowie Zespołu Szkół byli zaangażowani w prezentację wyników swojej pracy w aspekcie globalnym, tj. kultur, religii etc. Licealistom z pewnością łatwiej, ze względu na swoją już bardziej obszerną wiedzę o świecie, było zarządzić tym projektem. Chciałbym jednak podkreślić, że zaangażowanie uczniów klas pierwszych naszej Szkoły Podstawowej jest nie do podrobienia. Energia, z którą wchodzą najmłodsi uczniowie a przede wszystkim ich ciekawość świata i ludzi jest fenomenalna. Co istotne, obserwujemy współpracę przy różnych projektach i apelach najmłodszych uczniów z licealistami. Ta integracja bardzo cieszy.
Dzieci tak mają, co każdy z nas czuje, że nie widzą granic miedzy ludźmi poza tym, czy ktoś jest „fajny” czy nie, czy ktoś jest miły, czy ktoś jednak zrobił im przykrość. Przez okres dzieciństwa i dorastania każdego dnia idą z naturalną dla siebie wiarą w drugiego człowieka. To od nas, dorosłych, rodziców, dziadków, nauczycieli, jakości relacji między nami a najmłodszymi oraz wartości, z jakimi chcemy towarzyszyć im w dojrzewaniu zależy, jaki ten świat będzie. Być może potencjał zostanie zmarnowany, być może zasiane ziarno trafi na ożywczy grunt. To zawsze jest fundamentalne pytanie, czy warto się spalać, poświęcać?
- Prawie dwadzieścia lat poświęciłam edukacji nastolatków i mam teraz taką spontaniczną refleksję, jak my ogólnie jako ludzie deprecjonujemy wartość edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej a to jest podstawa – mówię.
- Tak! Dzieci można nauczyć wszystkiego. Dzieci nie mają uprzedzeń. Nieważne, że jesteś biały, czarny, czy lubisz takie czy inne rzeczy, nadal jesteś ważny. I inni też są ważni i wartościowi, choć lubią inne rzeczy lub wyglądają inaczej – słowa Dyrektor Aranowskiej brzmią prawie jak cytat z „Małego Księcia”.
- Jest jeszcze jedna ważna kwestia, która w podstawie działań przyświeca programowi „Równi(k)” – spontaniczne wtrącenie Damiana wydaje się być tylko dowodem na to, że nasze spotkanie pracuje, że nie ma klasycznej konwencji wywiadu, na który niby zostałam zaproszona do Bartoszewskiego. Wszystko dzieje się naturalnie. – Dzięki naszym działaniom obserwujemy rozwój relacji w głąb między nami - nauczycielami. Każdy z nas ma swoje fascynacje, pasje, którymi się dzieli. Moje serce skradł na początku judaizm. Od tego się zaczęło. Na szkolnych korytarzach zaczęły się pojawiać się tabliczki z napisami „Cześć. Dzień dobry” w różnych językach świata. To buduje relacje na różnych poziomach i poczucie wspólnoty. Każdy z nauczycieli ma swój własny świat, którym się dzieli i dzięki temu budujemy wspólnotę, relacje. Nagle zaczynamy obserwować, że z dnia na dzień dzieje się magia. Mamy nie tylko od wielkiego dzwonu akcje, ale dużo więcej pomniejszych, które też osadzone są w idei programu „Równi(k)a”: muzyczne piątki czy to w klimacie lat 80., czy muzyki afroamerykańskiej czy jakiejkolwiek innej. To nie była nigdy kwestia li tylko samych dźwięków, bitów, ale odnosiliśmy się zawsze do kultury i tradycji. Być może w kwestii globalnej są to niewiele znaczące działania, jednak oddolnie budują solidne podstawy. Jedną z osób, bez których „Równi(k)” nie działałby tak, jak działa, jest Dariusz Jenderko, nauczyciel historii i WOS-u, dzięki któremu szkolna społeczność włącza się m.in. w pisanie listów z prośbą o uwolnienie niesłusznie skazanych. Jest to człowiek o niesamowitej charyzmie, całym sercem oddający się współpracy z naszymi uczniami. To jest niewielki wachlarz aktywności, które może nie wychodzą poza szkołę, ale ważna dla nas wszystkich jest świadomość bycia puzzlem, częścią jakiejś większej układanki. Tyle że na pełny obraz musimy wszyscy dać sobie więcej czasu. I ta symbioza nas wszystkich wzajemnie nakręca do działania.
- To też jest niesamowite, w jakich okolicznościach się spotkaliśmy (listopad 2023 w siedzibie fundacji „Dzieci Afryki” w trakcie spotkania i wywiadu z Siostrą Natanaelą Worzałą, od dwudziestu lat misjonarką w Burundi – przyp. red.). – kontynuuje Damian. - To niesamowite, jak spotkanie obcych sobie ludzi przed trzema tygodniami może zmienić perspektywę. – Okazało się, że Damian i Dyrektor SP w Zamieniu, w której pracuję od września 2023 r., który też jest moim kolegą z pokoju nauczycielskiego sprzed dawien dawna, pracowali razem w jednej ze szkół prywatnych na warszawskim Ursynowie. – Lubię pracować z ludźmi, których nazywasz wizjonerami. Michał i Beata (Michał Doliński i Beata Aranowska – przyp. red.) a także Marzena i każdy z naszego zespołu mają w sobie to coś, mają w sobie zaszczepioną myśl, z którą przychodzą, dzielą się z innymi i ten pomysł jest po prostu realizowany. W naszej szkole, na szczęście, nie ma takich nauczycieli, którzy sabotują sensowne działania.
- Mamy ten komfort pracy, że Pani Dyrektor po prostu nam ufa i daje nam wolną rękę w działaniu. Z czymkolwiek przychodzimy, mówi: „OK, wchodzimy w to.” – zaznacza Marzena. Ja myślę, że chyba nie ma lepszego podsumowania tego, jak siłą dobrej woli i dobrych serc można rozsiewać dobro. – Nie musimy odbijać się w Bartoszewskim od ściany procedur, składanych pism, programów w oczekiwaniu na zgodę Dyrekcji, co byłoby deprymujące.
Trzeba też oddać Dyrektor Beacie Aranowskiej, że to, co się dzieje w Zespole Szkół przy Smoczej w Warszawie nie wynika li tylko z jej funkcji i z zaufania, którym obdarzyła swoich nauczycieli. Chodzi o to, że udało jej się tak zadbać o zespół, że chce im się chcieć. Bo to nie zawsze tak działa. To, że komuś się chce czasami jest niewystarczające, kiedy okazuje się, że komuś to przeszkadza albo nie ma żadnego wsparcia ani organizacyjnego, ani emocjonalnego i zostaje się z poczuciem, że w zasadzie po co się wychylać, świata nie zbawię, świat sobie poradzi. Można też zamknąć oczy albo je choć przymrużyć dla niepoznaki, widzieć tylko, ile się chce widzieć i tak iść przez życie. Choć wolimy rozmawiać o tym, co „Równi(k)” daje, przyznajemy, że w każdym środowisku są ludzie, którzy kręcą nosem na inicjatywy. Tak po prostu jest. Trzeba jednak mieć zdrowe podejście do takich sytuacji, wiedzieć, czego od kogo można wymagać, oczekiwać, bo każdy ma inne zasoby, nie obrażać się, jeśli ktoś nie chce, bo nie czuje, że to jego ścieżka. Akceptacja jest też formą szacunku do drugiego człowieka.
- A jak wygląda współpraca z innymi szkołami? Czy udało się takową nawiązać w materii, która jest Wam bliska?
- Takich szkół jest kilka, ale musimy pamiętać, że każdy dyrektor ma swoją koncepcję placówki, więc kooperacja odbywa się na wybranej płaszczyźnie – podkreśla Dyrektor Aranowska.
- Współpracujemy też z jedną ze szkół w województwie świętokrzyskim w ramach programu, dzięki któremu nasi uczniowie mogą poszerzyć swoją wiedzę o regionach naszego kraju. Działania „Równi(k)a” nie mają więc tylko założeń o charakterze globalnym, działamy też lokalnie – mówi Marzena.
- Mówienie o różnorodności zaczyna się bowiem od swojego podwórka; zauważanie różnic w skali mikro jest zasadne – w prostych słowach Damian wyraża myśl, że przecież, choć jesteśmy Polakami, każdy z regionów ma swoją unikatową historię, tradycje, dialekty i gwary, zauważamy zróżnicowanie kulturowo-religijne. Ważne, by uczniowie mieli tego świadomość. Niezależnie od tego, czy działamy lokalnie czy globalnie, istotne, by zauważyć drugiego człowieka, jego wyjątkowość, spojrzeć na drugiego człowieka w duchu pełnej akceptacji i poszanowania. Dziś, w dobie rozwoju AI, powszechnego dostępu do elektroniki i łatwej rozrywki, staje się to elementem systemu edukacji.
Zapytani o plany na przyszłość moi rozmówcy uśmiechają się tylko, podkreślając, że czuć nadchodzący wiatr zmian, który z pewnością będzie sprzyjał kolejnym inicjatywom Szkoły.
W Bartoszewskim można być sobą. Jak podkreślają uczniowie, tu jest bezpiecznie. Wolność, poczucie komfortu i akceptacji, spokojny, nieskrępowany oddech, który mogą brać w murach tej szkoły są ważniejsze niż oceny na świadectwie. Bo któż z nas o nich pamięta po latach. Pamiętamy za to atmosferę, relacje, ludzi. W Bartoszewskim dzwonków nie ma, ale nie mogę oprzeć się refleksji, że jednak wiele działa tu jak w szwajcarskim zegarku.